W piłce nożnej niesłychane cuda się zdarzają

To nie miało prawa się zdarzyć. Chelsea Londyn udała się na mecz wyjazdowy z Crystal Palace po pewne i łatwe trzy punkty. Rywal do tej pory przegrał wszystkie siedem spotkań, stracił 17 bramek i nie zdobył żadnej. Czwarta w tabeli Chelsea wydawała się jedynym słusznym faworytem tego meczu. A jednak, cuda się zdarzają i gospodarze w tak trudnym meczu wywalczyli pierwsze punkty.

Zaczęło się bardzo źle od niefortunnego wybicia Azpilicuety, które zakończyło się bramką samobójczą w 11 minucie spotkania. The Blues szybko ruszyli do odrabiania strat i już siedem minut później zdołali wyrównać po strzale Bakayoko. Tuż przed przerwą boisko musiał opuścić kontuzjowany Moses, a jego miejsce zajął Zappacosta. Co gorsza, chwilę później Crystal Palace wyszło na prowadzenie po golu Zahy.

Druga połowa nie przyniosła zmiany wyniku. The Blues nie mieli pomysłu na grę. Ewidentnie brakowało kontuzjowanego Moraty oraz Kante, który wprowadziłby spokój w środku pola. Roy Hodgson pokazał, że jest w stanie wyprowadzić z głębokiego kryzysu drużynę Crystal Palace i przeciwko trudnemu rywalowi wywalczył trzy punkty, pierwsze w tym sezonie.

tomasz